Centralizacja i polski transport
Szukając przyczyn upadku transportu zbiorowego w Polsce warto
wspomnieć o problemie centralizacji Polski. Polska znajduje się na
przeciwległym biegunie wobec krajów federalnych takich jak Belgia,
Niemcy, Austria, Hiszpania czy Szwajcaria. Jesteśmy obok Francji
najbardziej zcentralizowanym dużym krajem Europy. Upadek transportu
zbiorowego może być tego konsekwencją.
Federalizm jest systemem w którym polityczna niezależność jest dzielona między organy centralne kraju oraz rządy czy samorządy jego regionów. Władza rządzenia jest po prostu podzielona między oba poziomy, i jest to skuteczne przede wszystkim w dużych obszarowo krajach. Często mamy do czynienia z „silnym federalizmem”, w którym poziom regionalny ma więcej władzy i kompetencji niż poziom centralny (ma to miejsce choćby w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii). Samorządy decydują o policji, o sieci transportowej, o szkolnictwie wyższym czy podstawowym, mając nawet władzę tworzenia programów nauczania. Pobierają własne podatki, mają oddzielne budżety, ich część oddając na rząd centralny.
Jak to się przekłada na świat transportu? Tutaj największą władzę mają rządy regionalne. Mogą tworzyć wspólny system autobusowo- kolejowy, mogą nawet przyznawać licencje i koncesje przewoźnikom kolejowym, mogą wybierać ich w popularnym tutaj procesie przetargów. Podobnie było nawet w przedwojennej Polsce- ustawa która nadawała autonomię dla Śląska, pozwalała mu na odrębną politykę w zakresie transportu kolejowego. Jeszcze wielu polskich samorządowców pamięta jak województwa miały, wzorem Niemiec, prawo wydawania licencji przewoźnikom kolejowym. Prawo to odebrano.
Pamiętam jak przed laty Pan Marcel Stancl z Czech podesłał mi fotoreportaż o kolejach pasażerskich w trójkącie trzech państw- Polski. Czech i Niemiec. Podczas gdy Niemcy i Czesi już od lat wykorzystywali w tamtej okolicy lekkie wagony motorowe, Polacy jeździli kilkusettonowym, co najmniej 10-krotnie cięższym składem wagonów piętrowych i lokomotywy. Po latach po polskiej stronie po kolejach pasażerskich nie pozostał ślad- do Zawidowa czy Bogatyni nie kursuje absolutnie nic. U naszych południowych i zachodnich sąsiadów jest dziś lepiej- kursuje się w takcie bodaj co godzinę, a na linii do Liberca konkurowało jeszcze niedawno dwóch przewoźników.
Przyczyna? Jest chyba znana- decyzje podejmowano w Warszawie, nie znając lokalnych warunków. Gdyby Mazowsze, tak jak Śląsk, oplecione było niezelektryfikowanymi liniami wymagającymi pojazdów dostosowanych do niższych potoków, być może i PKP poszłoby w kierunku obsługi połowy pracy przewozowej wagonami motorowymi. Dziś Polska niezdecydowanie poszła w kierunku modelu czeskiego i niemieckiego (przekazanie odpowiedzialności samorządom), jednakże bez wprowadzenia konkurencyjnych przetargów na obsługę poszczególnych linii.
Lecz są to dekady opóźnień, do tego polskie reformy są z góry skazane na niepowodzenie. Udziały w PKP Przewozy Regionalne przekazano 16- tu samorządom, tworząc klasyczny przypadek nienależącej do nikogo firmy z rozdrobnionym akcjonariatem, w której, jak uczą akademicy, największą władzą dysponują managerzy, a nie właściciele. Przyszłość jest więc możliwa do przewidzenia.
Federalizm jest systemem w którym polityczna niezależność jest dzielona między organy centralne kraju oraz rządy czy samorządy jego regionów. Władza rządzenia jest po prostu podzielona między oba poziomy, i jest to skuteczne przede wszystkim w dużych obszarowo krajach. Często mamy do czynienia z „silnym federalizmem”, w którym poziom regionalny ma więcej władzy i kompetencji niż poziom centralny (ma to miejsce choćby w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii). Samorządy decydują o policji, o sieci transportowej, o szkolnictwie wyższym czy podstawowym, mając nawet władzę tworzenia programów nauczania. Pobierają własne podatki, mają oddzielne budżety, ich część oddając na rząd centralny.
Jak to się przekłada na świat transportu? Tutaj największą władzę mają rządy regionalne. Mogą tworzyć wspólny system autobusowo- kolejowy, mogą nawet przyznawać licencje i koncesje przewoźnikom kolejowym, mogą wybierać ich w popularnym tutaj procesie przetargów. Podobnie było nawet w przedwojennej Polsce- ustawa która nadawała autonomię dla Śląska, pozwalała mu na odrębną politykę w zakresie transportu kolejowego. Jeszcze wielu polskich samorządowców pamięta jak województwa miały, wzorem Niemiec, prawo wydawania licencji przewoźnikom kolejowym. Prawo to odebrano.
Pamiętam jak przed laty Pan Marcel Stancl z Czech podesłał mi fotoreportaż o kolejach pasażerskich w trójkącie trzech państw- Polski. Czech i Niemiec. Podczas gdy Niemcy i Czesi już od lat wykorzystywali w tamtej okolicy lekkie wagony motorowe, Polacy jeździli kilkusettonowym, co najmniej 10-krotnie cięższym składem wagonów piętrowych i lokomotywy. Po latach po polskiej stronie po kolejach pasażerskich nie pozostał ślad- do Zawidowa czy Bogatyni nie kursuje absolutnie nic. U naszych południowych i zachodnich sąsiadów jest dziś lepiej- kursuje się w takcie bodaj co godzinę, a na linii do Liberca konkurowało jeszcze niedawno dwóch przewoźników.
Przyczyna? Jest chyba znana- decyzje podejmowano w Warszawie, nie znając lokalnych warunków. Gdyby Mazowsze, tak jak Śląsk, oplecione było niezelektryfikowanymi liniami wymagającymi pojazdów dostosowanych do niższych potoków, być może i PKP poszłoby w kierunku obsługi połowy pracy przewozowej wagonami motorowymi. Dziś Polska niezdecydowanie poszła w kierunku modelu czeskiego i niemieckiego (przekazanie odpowiedzialności samorządom), jednakże bez wprowadzenia konkurencyjnych przetargów na obsługę poszczególnych linii.
Lecz są to dekady opóźnień, do tego polskie reformy są z góry skazane na niepowodzenie. Udziały w PKP Przewozy Regionalne przekazano 16- tu samorządom, tworząc klasyczny przypadek nienależącej do nikogo firmy z rozdrobnionym akcjonariatem, w której, jak uczą akademicy, największą władzą dysponują managerzy, a nie właściciele. Przyszłość jest więc możliwa do przewidzenia.
Komentarze
Prześlij komentarz