Polityka gospodarcza deregulacji
Demokracja ze swej natury jest
liberalna. Ale polska demokracja była wg rankingu EIU
demokracją niesprawną (failed) w przeciwieństwie do demokracji zakładającej
partycypację obywateli, a ta sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Dzięki niedemokratycznym rządom może się utworzyć coś co politolodzy nazywają demokracją
nieliberalną (illiberal democracy)
naruszającą prawa mniejszości poprzez nierespektowanie prawa. Nieliberalne
rządy demokratyczne wierzą że mają mandat do postępowania w każdy sposób jaki
im wydaje się słusznym, nawet nie respektując praw konstytucji, jeśli tylko
przeprowadzają regularne wybory. Ich cechą charakterystyczną jest centralizacja
władzy wewnątrz rządu (łamiąc zasadę rozdziału kompetencji) i wewnątrz
społeczeństwa. Przykłady takich demokracji są do znalezienia w Europie
południowo-wschodniej (Kazachstan, Białoruś), oraz w nowozdemokratyzowanych
krajach które nie mają jeszcze długiej tradycji pokojowego pluralizmu.
Aktualna polityka w dobie kryzysu oznacza dziś
odbudowę świadczeń socjalnych, która, jeśli przesadzona, może skończyć się
naruszeniem prawa człowieka do godnego życia, do tej „pełnej miski żarcia” i
dachu nad głową które mają nawet psy w schroniskach. Oznacza też prymat
interesów gospodarczych i sceptycznie traktowany „dyktat
wzrostu PKB” który rzekomo równoznaczny
wzrostowi dobrobytu, przecież równie dobrze może świadczyć o rozpadzie
stosunków międzyludzkich. Może się objawiać w zaniku wymiany dóbr i
usług
wewnątrz rodziny czy kręgu przyjaciół, albo też może oznaczać zmuszenie
społeczeństwa do korzystania z motoryzacji indywidualnej z uwagi na brak
ścieżek
rowerowych lub upadek tańszej komunikacji zbiorowej, która porzucona na
pastwę monopoli i gigantycznego bałaganu informacyjnego i
taryfowego, wypadła z rynku.
Krytykom nie podoba się wzrost koncentracji pozycji
rynkowej przedsiębiorstw międzynarodowych. Nie podoba się porządek w handlu
światowym, gdzie szczytne idee Adama Smith’a o handlu światowym z jego wiekopomnego
dzieła pt. „An Inquiry into the Nature
and Causes of the Wealth of Nations” są przekręcane, tak by
służyły tylko wyzyskowi krajów trzeciego świata, zamykając jednocześnie rynki
krajów bogatych przed głównym towarem jaki biedne kraje mogą produkować w
zamian: żywnością.
Przekonanie o niewydolności
wolnego rynku
Tym, co wydaje się być możliwe do
spojenia poglądów rynkowych, jest ordoliberalizm, czyli wolnościowy porządek
gospodarczy. Mimo iż to pojęcie to nie istnieje w popularnych polskich
encyklopediach czy w umysłach wielu polskich ekonomistów, idee ordoliberalizmu
są popularne w polityce ekonomicznej, a twórca tej teorii polityki gospodarczej, Walter
Eucken ze szkoły fryburskiej, był jednym z ideologów niemieckich polityków oraz
zaciętym krytykiem narodowego socjalizmu przedwojennych Niemiec.
Ordoliberalizm
jest drogą, która pokazuje że jest możliwe pogodzenie logicznych i
niepodważalnych praw ekonomii rynkowej z celem ochrony środowiska i zapewnienia
poszanowania dla praw człowieka. Ordoliberalizm docenia ideę wolnego rynku, ale
zakłada że występują na nim nad wyraz liczne niewydolności, porażki rynku (ang.
"market failures")
umożliwiające wzrost monopoli i oligopoli, a zadaniem państwa jest nieustanna
walka z interesem korporacji, które dopiero gdy działają bez nadużywania pozycji
monopolistycznej, nie naruszają interesów konsumentów.
Wolny rynek to wg tej polityki
ekonomicznej raczej utopia, która w rzeczywistości w zasadzie nigdzie nie występuje,
bowiem idee wolnorynkowe i praktyka gospodarcza to zwykle dwie różne pary
kaloszy. Wolny rynek i konkurencja nie prowadzi sama z siebie
do ekologicznie i społecznie zadowalających rezultatów. Rynki podobne do stanu
"konkurencji doskonałej" to w zasadzie prawie tylko rynek produktów
rolnych, gdzie jest wielu wytwórców a każdy z nich ma mały udział w rynku i
podwyższenie ceny jego produktów powoduje iż sprzedaje ich mniej, wobec czego
ustala się cena rynkowa która jest bliska ideałowi. Reszta to oligopole lub
konkurencja monopolistyczna, albo pełne monopole wywołane np. tak nielubianymi przesadnymi prawami patentowymi.
W tej sytuacji zadaniem państwa
wg Euckena jest ochrona godności ludzkiej oraz walka z monopolami i innymi
formami nadużywania pozycji rynkowej. Zadaniem państwa jest aktywne zabieganie
o to, by na rynku panowała wydajna konkurencja. Tak więc zupełnie wolny rynek?
Tak, ale tylko w książce do podstaw ekonomii. Bo w książkach do np. ekonomii
przemysłowej już się nie mówi o tym inaczej jak o "stanie idealnym" czyli
konkurencji doskonałej, która nigdzie w niej nie występuje, bowiem ogrom
ograniczeń technicznych i prawnych (prawa patentowe) umożliwił zdzieranie z
rynku rent monopolistycznych i oligopolistycznych.
Ordoliberalizm nie ma nic wspólnego
z socjalizmem i interwencjonizmem państwowym, i pozwala odnieść sukces dzięki
pełnemu zaufaniu do praw ekonomicznych i umiejętnym ukształtowaniu polityki
gospodarczej, w której państwo nie jest graczem na rynku, ale sędzią. Ordoliberalizm
wydaje się prostszym narzędziem polityki ekonomicznej niż po omacku prowadzone interwencjonistyczne
działania z gracją słonia w składzie porcelany, ale wymaga sporej wiedzy i
wiary w teorię ekonomiczną. Wiary, której polskie uczelnie na ogół nie
przekazują, wobec czego jej wyznawcy są z reguły „produktem importowym” uczelni
w innych krajach, które kładąc nacisk na samodzielną pracę studenta z teoriami
ekonomicznymi, przekonują go do ich logicznej niepodważalności. Niewielka
liczba przekonanych co do słuszności tych logicznych tudzież niepodważalnych
teorii wydaje się być główną przeszkodą na drodze do nowoczesnej polityki
gospodarczej w Polsce.
Zwijanie granic państwa?
W środowiskach wolnościowych
popularna jest wizja państwa, w myśl
którego system państwowy zniewala wolnych ludzi. Państwo jest więc w myśl tej
ideologii złem, ale z drugiej strony złem koniecznym, by zapewnić realizację
celów ekologicznych i społecznych. Wprowadzenie w życie tej wizji to zwinięcie
granic państwa do poziomu który dla niego przewiduje teoria ekonomiczna, a nie
np. etatystyczna, dyrygistyczna i interwencjonistyczna gospodarka rynkowa,
roszcząca sobie butną „nadrzędność” nad potrzebami jednostki oraz naturalnymi,
logicznymi, niezbicie udowodnionymi i nieuniknionymi prawami rządzącymi ekonomią,
które przecież można umiejętnie wykorzystać zamiast się im sprzeciwiać. W myśl
wartości niektórych subkultur państwo winno definitywnie zwinąć swe granice, a
ewentualne struktury winny przede wszystkim wyrastać i wychodzić dobrowolnie i oddolnie
z ludzi niż być narzucone odgórnie przez jakąkolwiek formę rządów.
Stoi to w sprzeczności z dirigisme gospodarki
narodowo-socjalistycznej, która z pewnością zechce głęboko ingerować w
działanie rynku. Gospodarka dyrygistyczna to gospodarka kapitalistyczna, ale z silnym
wiankiem państwowych monopoli, to wiara w etatyzm, to wiara w ekonomiczny
nacjonalizm, bezlitośnie dyskryminujący cudzoziemskich inwestorów tylko za ich
pochodzenie, mimo że to jest sprzeczne z konstytucją. Nieważne skąd się
pochodzi, „ważne aby był mózg zamiast ciasta” –tak śpiewają sprzeciwiający się
rasistowskiemu dyskryminowaniu kogokolwiek za pochodzenie polscy dancehallowi
nawijacze, ale ich argumenty nie trafiają do środowiska narodowo-socjalistycznego,
które domaga się „polskości” tego mózgu, co z pewnością ograniczy możliwości
rozwoju gospodarki pozbawionej szans korzystania z know-how cudzoziemskich
inwestorów.
Zapomniana teoria praw własności
Problemem jest
zaniedbywanie zdobyczy teorii praw własności. Problem prywatyzacji jest
niedostrzegany, choć być może jej przeprowadzenie nie jest aż tak istotne,
bowiem sprzeciw wobec monopoli i zapewnienie wolności dostępu na rynek (czyli
przezwyciężenie barier wejścia i wyjścia znanych z teorii rynków
kontestowalnych), co jest jednym z kluczowych argumentów polityk ekonomicznych, rozwiąże ten problem poprzez mechanizmy wolnego
rynku eliminujące nieudolne podmioty. Celem jest wszak dobrze
działająca konkurencja na rynku, działająca z korzyścią dla konsumentów. Ich
instrumentalia to silne prawo antykartelowe, kontrola fuzji i przejęć.
Niemieccy politycy dostrzegają że
schematyczne „albo-albo” konkurencji czy państwowego interwencjonizmu, jest już
od dawna przestarzałe. Konkurencja, jeśli ma ona prowadzić do pożądanych
rezultatów ekologicznych i ekonomicznych, potrzebuje państwowych reguł i zasad.
Jednocześnie państwowe interwencje na rynku muszą bezwzględnie zapewnić funkcjonalność
rynków i zdolność danego rynku do generowania innowacji.
Komentarze
Prześlij komentarz